Więcej informacji
Dlaczego uważam, że moje książka jest inna? Przede wszystkim dlatego, że nie stawiam sobie za cel przekonania wszystkich razem i każdego z osobna do jedynego słusznego sposobu odżywiania. Ponadto rehabilituję jedzenie, czyli usuwam z niego „łatkę" winnego za całe zło na świecie. Warto sobie uzmysłowić, że jedzenie jest podstawą naszego życia i jego siłą napędową. Co więcej, rodzaj pożywienia bezpośrednio wpływa na jakość życia. jedzenie to nasza kultura, sposób wyrażania emocji, silna broń w kontaktach międzyludzkich - mówiąc krótko, jedzenie, a dokładniej nawyki żywieniowe - stanowi wszystko, czym jesteśmy, jakakolwiek ingerencja w tzw. talerz pociągnie za sobą zmiany w pozostałych sferach życia. Autorka Zdrowie na talerzu to okraszona poczuciem humoru i przyprawiona szczyptą kulinarnej magii, strawa literacka, którą skonsumujesz w mgnieniu oka! Autorka przygotowała wszystkie składniki w odpowiednich proporcjach - dzięki czemu Zdrowie na talerzu będzie daniem apetycznym i łatwym do przyswojenia dla każdego. Autor: Anna W. Bogacka Wydawnictwo: Studio Astropsychologii Ilość stron: 220 Format: 145 x 205 mm Kolor: czarno-biały Papier: offset 80 g Oprawa: miękkaSPIS TREŚCI Jesteś tym, co jesz.......................................................... 11 10 przykazań zdrowego odżywiania............................................. 21 Jedzenie kontra zapychacze - czyli prawda o potworkachspożywczych............................................... 27 Zalety nieprzetworzonej żywności............................................. 30 W poszukiwaniu potworków - czyli jak czytać etykiety ......................................................... 33 Detektyw na tropie........................................................... 47 Gorzka prawda o cukrze....................................................... 52 Inne przykłady koszmarków żywieniowych....................................... 68 Tłuszcze bez tajemnic........................................................ 75 Nie dajmy się zwariować, czyli jest nadzieja!................................ 84 Roślinni sprzymierzeńcy zdrowia.............................................. 85 Awokado...................................................................... 88 Banany....................................................................... 88 Brokuły...................................................................... 89 Cebula....................................................................... 90 Czerwone winogrona........................................................... 90 Czosnek...................................................................... 91 Dynia........................................................................ 91 Fasole....................................................................... 92 Imbir........................................................................ 93 Jabłka....................................................................... 93 Jagody....................................................................... 94 Jogurt....................................................................... 95 Liściaste zielone warzywa.................................................... 96 Łosoś........................................................................ 97 Marchew...................................................................... 97 Mąka pełnoziarnista.......................................................... 98 Oliwa z oliwek............................................................... 98 Orzechy...................................................................... 99 Papryka słodka.............................................................. 100 Płatki owsiane.............................................................. 101 Pomidory.................................................................... 101 Ryż brązowy................................................................. 102 Siemię lniane............................................................... 102 Sezam....................................................................... 103 Zielona herbata............................................................. 103 Zrehabilitowane używki...................................................... 104 Czekolada - jedzenie bogów.................................................. 104 Wino na zdrowie............................................................. 106 Kawa - energia w filiżance.................................................. 112 Przegryźć chorobę........................................................... 117 Odporność to podstawa....................................................... 120 Dietą w reumatyzm - czyli dieta w chorobach reumatycznych................... 123 Nadciśnienie................................................................ 128 Złagodzić menopauzę......................................................... 141 Zdrowa wątroba.............................................................. 150 W poszukiwaniu uśmiechu - dieta w stanach depresyjnych....................... 158 Niestrawność i zgaga do lamusa.............................................. 165 Dieta bezglutenowa sposobem na zdrowie...................................... 170 Zapamiętaj się w jedzeniu - czyli pamięć na medal!.......................... 175 By zawrzała krew - potrawy i przyprawy na dobre krążenie........................................................... 181 Filiżanka spokoju - czyli ziółka na uspokojenie............................. 187 Zdrowe (i szybkie) przepisy................................................. 193 Sałatki..................................................................... 195 Zupy........................................................................ 199 Przekąski................................................................... 203 Koktajle zdrowia............................................................ 206 Myśli kończące.............................................................. 209 Przypisy.................................................................... 215WSTĘP Książek o zdrowym jedzeniu jest bez liku. Jeśli ktoś postawi sobie za cel przeczytanie wszystkiego, co zostało napisane i wydane na temat odżywiania, prędzej padnie z wycieńczenia niż - przekopując się przez tony papieru -dozna olśnienia. Do wyboru mamy książki zachęcające do jedzenia makrobiotycznego, wegetariańskiego, wegańskiego, surowego, wysokobiałkowego, tłustego, chudego, zielonego, zgodnego z grupą krwi, kolorem oczu... No, tu może mnie poniosło, ale wcale się nie zdziwię, jeśli któregoś dnia spotkam publikację traktującą o połączeniu określonych grup pożywienia z kolorem tęczówki. Przecież zielonoocy nie mogą trawić tak samo jak posiadacze niebieskich oczu, prawda? Efekt, jaki owe książki wywierają na odżywianie ludzi, jest daleki od zamierzonego. Zamiast odchudzić społeczeństwo i zlikwidować trapiące je choroby w przeciągu kilku miesięcy, czyli dokonać tego, co każdy system „słusznego" odżywiania obiecuje, nadwaga nie dość, że nie znika, to jeszcze dotyka dzieci i młodzież, ujawniają się kolejne schorzenia i - co gorsza - poczucie winy wynikające z niemożności dostosowania się do wymogów drakońskich diet zajadane jest tonami słodyczy lub chipsów. Biorąc pod uwagę wspomniane fakty, dlaczego uważam, że moja książka jest inna? Przede wszystkim dlatego, że nie stawiam sobie za cel przekonania wszystkich razem i każdego z osobna do jedynego i słusznego sposobu odżywiania. Ponadto zamierzam zrehabilitować jedzenie, czyli zdjąć z niego „łatkę" winnego za całe zło na świecie. A także dlatego, że chcę przywrócić człowiekowi wiarę w słuszność jego decyzji podejmowanych każdego dnia. Na czym opieram to ostatnie? Jeśli gatunek ludzki przetrwał tyle tysięcy lat, nie sądzę, by teraz, w dobie tak łatwo dostępnej informacji człowiek miał raptem sprowadzić na siebie samounicestwienie. Jakkolwiek by patrzeć, instynkt samozachowawczy potrafi uchronić nas przed gorszymi plagami niż zwyczajne - przepraszam za dosadność - przeżarcie się. Warto sobie uzmysłowić, że jedzenie jest podstawą naszego życia i jego siłą napędową. Bardzo często mawia się, że jedzenie to nasze paliwo. Jednak osobiście protestuję przeciwko takiemu porównaniu, ponieważ podkreśla ono tylko jeden aspekt pożywienia. Owszem, samochód, kiedy wlewamy do niego paliwo, jedzie i służy nam zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Jednak w chwili, gdy tego paliwa zabraknie, samochód jako taki fizycznie się nie zmienia, nadal pozostaje przedmiotem gotowym do drogi, gdy tylko w baku znajdzie się pożądany płyn. Z żadnym organizmem żywym, czyli i z człowiekiem, tak łatwo nie pójdzie. Kiedy dostawy pożywienia z jakiegoś powodu zostaną wstrzymane, następuje stopniowe wyniszczenie organizmu, by w końcu doprowadzić do jego śmierci. Patrząc w tych kategoriach na jedzenie, trudno już mówić o nim jak o paliwie; czas zacząć traktować jedzenie jako podstawę naszego bytu. Co więcej, rodzaj pożywienia bezpośrednio wpływa na jakość życia. By to lepiej zrozumieć, jeszcze raz odwołajmy się do porównania motoryzacyjnego. Im lepsze paliwo wlejemy do baku, tym sprawniej będzie działał silnik, przejeżdżając więcej kilometrów na litrze benzyny i służąc bezawaryjnie. Z jedzeniem jest podobnie: im bardziej wartościowe pokarmy spożywamy, tym wydajniej pracuje nasz organizm, żyjąc w dobrym zdrowiu długie lata. Gdy zaś zaczynamy oszczędzać na jedzeniu lub dajemy się skusić wygodzie żywności wysokoprzetworzonej, uzyskujemy efekt porównywalny do wlania do ferrari 70-oktanowego paliwa czołgowego. Efekt? Czarne kłęby dymu, swąd i zatarcie silnika. W przypadku organizmu czarne kłęby dymu będą oznaczały przykre symptomy, takie jak częste przeziębienia, bóle migrenowe, trądzik i niestrawność, swąd - zdam się tu na Państwa domyślność, a zatarcie silnika to nic więcej, jak pojawienie się którejś ze znanych chorób przewlekłych typu cukrzyca, nadciśnienie, choroby układu krążenia, nowotwory. Stąd już tylko krok do konkluzji, że nie istnieje coś takiego, jak uniwersalne jedzenie. Już starożytni zauważyli to powiązanie, mówiąc, że „co jednemu lekarstwem, innemu trucizną". Tak jak silnik diesla nie będzie pracował na benzynie, tak i człowiek potrzebujący niewielkich ilości białka nie będzie dobrze funkcjonował na diecie mięsnej. Każdy jest inny, w związku z czym potrzebuje bardzo specyficznego rodzaju pokarmów. Pożywienie, do którego ciągnie nas intuicyjnie i które przedkładamy ponad pozostałe, jest najczęściej tym, jakie nam służy. I analogicznie, jeśli po zjedzeniu określonej potrawy nie czujemy się dobrze, jest to jasny sygnał, że nasz organizm nie potrzebuje lub wręcz nie radzi sobie z danym jedzeniem. Jednocześnie chciałabym ostrzec przed popadaniem w skrajności, czyli odżywianiem się tylko kilkoma produktami, które bardzo lubimy, rezygnując jednocześnie z pozostałych składników. Naukowcy dowiedli, że w ciągu dnia powinniśmy zjadać około 40 różnych składników odżywczych, w proporcjach dostosowanych do potrzeb organizmu. Żadne warzywo ani owoc nie są w stanie dostarczyć nam wspomnianych związków, dlatego też musimy jadać różnorodnie, dogadzając sobie tam, gdzie to możliwe, lubianymi potrawami. Wygląd i samopoczucie są najlepszymi miernikami, czy odżywiamy się zgodnie z potrzebami naszego organizmu1. Jaki jest sens, by katować się np. szkodzącymi zawiesistymi zupami, jeśli po ich zjedzeniu cierpimy przez trzy dni na niestrawność? „Bo tak się u nas jada" - może odpowiedzieć wielu z nas i, niestety, będą mieli rację. Trzeba przyznać z brutalną szczerością, że tzw. złe nawyki żywieniowe, najczęściej wyniesione z domu rodzinnego, są główną przyczyną, z powodu której cierpimy, uskarżamy się na liczne dolegliwości, a na własny organizm patrzymy jak na obcą, złośliwą osobę. Tymczasem organizm ludzki jest wyjątkowo skomplikowaną maszynerią, która każdego dnia dokonuje cudów, bez udziału naszej świadomości. Czy ktoś z Państwa dokładnie wie, na czym polega zamiana białek na aminokwasy w procesie trawienia lub wydzielanie hormonów? Jeśli odpowiedź brzmi „nie", witam w klubie. A jednak nasz organizm codziennie wydziela hormony i codziennie trawi białka, zupełnie niezrażony naszą ignorancją. Gdy tej delikatnej maszynie dostarczymy nieodpowiedniego paliwa, będzie się ona krztusić i dławić, starając się wyciągnąć z podanego erzacu maksymalną ilość energii. Jednocześnie, właśnie przez wspomniane krztuszenie i dławienie daje nam znać, że z tego pokarmu powinniśmy zrezygnować, bo następnym razem protest może przybrać silniejszą postać. Owe metaforyczne dławienia mogą przybierać różne formy: bóle żołądka, wysypka, senność po posiłku, katar. Czyli, uogólniając, wszystko, co powoduje niekom-fortowe odczucia. Zamiast łykać tabletkę na ból wątroby, ręce smarować mazidłami, a nadciągającą senność zwalczać kawą, lepiej zmodyfikować dietę. Patrząc na przykład na tzw. choroby rodzinne, doskonale widać, do czego prowadzą lata nieodpowiedniej diety. Występujące w rodzinach schorzenia: nadwaga, szczególnie dobrze widoczna w postaci rozrośniętego „mięśnia piwnego", czyli wydatnego brzuszka u mężczyzn, nadciśnienie, kamica żółciowa, choroba wrzodowa, artretyzm, wcale nie mają podłoża genetycznego. Nauka do tej pory nie wyodrębniła „genu artretyzmu" czy „genu nadciśnienia", a wymienione schorzenia zalicza do chorób tzw. degeneracyjnych, czyli takich, na rozwój których człowiek pracuje latami nieodpowiedniej diety i niewłaściwego stylu życia. Czy w Państwa rodzinie pewne choroby występują częściej niż na przykład u sąsiadów? Jeśli tak, proszę przyjrzeć się, na ile różni się wasza kuchnia i sposób spędzania czasu. Co więcej, czy zdarzył się przypadek osoby, która jedząc to samo co pozostali, była zdrowa, pozbawiona rodzinnych schorzeń? Czyżby zamienili ją przy urodzeniu? Raczej nie, bardziej skłaniałabym się do teorii, że rodzinna dieta akurat służy tej osobie. Dopóki nie uznamy pojęcia „chorób rodzinnych" za jeszcze jeden mit, dopóty będą nam rosły kolejne pokolenia młodych mężczyzn z brzuszkami lub kobiet, które po ciąży, podobnie jak ich matki, ciotki i babki, nie mogą stracić zbędnych kilogramów. Jak przerwać złe nawyki żywieniowe, jeśli w większości przypadków nawet nieśmiałe próby zmodyfikowania diety odbierane są jako bunt przeciwko rodzinnym wartościom? Musimy zrozumieć, że jedzenie to coś więcej niż tylko zestaw pokarmów, jakie spożywamy każdego dnia. Jedzenie to nasza kultura, sposób wyrażania emocji, silna broń w kontaktach międzyludzkich - mówiąc krótko, jedzenie, a dokładniej nawyki żywieniowe - to wszystko, czym jesteśmy i jakakolwiek ingerencja w tzw. talerz pociągnie za sobą zmiany w pozostałych sferach życia. Czy jesteśmy gotowi zrezygnować z jedzenia mięsa, chociaż wiemy, że u babci Józefiny na urodzinach zawsze podawana jest pieczeń i każdy obowiązkowo musi zjeść kawałek? Pozwolę sobie w tym miejscu postawić tezę, że próba zerwania z przyzwyczajeniami żywieniowymi jest trudniejsza do zaakceptowania przez rodzinę niż zmiana religii. Dlaczego? Otóż to właśnie jedzenie nas tworzy; jeśli rezygujemy z pokarmów jadanych w rodzinie, stopniowo się od niej odcinamy. To być może jest główny, nieuświadomiony powód, dla którego rodziny za wszelką cenę usiłują narzucić swoim członkom własny sposób odżywiania. Jakby tego było mało, jedzenie jest też jedną z naszych największych przyjemności i - paradoksalnie - jednym z największych nałogów. Gdy chcemy uczcić jakieś wydarzenie, sprawiamy sobie nagrodę w postaci „ekstra jedzenia" lub samozezwolenia na zjedzenie czegoś normalnie unikanego, a smacznego. Czyli sięgamy po jedzenie bardziej kaloryczne, słodsze i mocniej przetworzone, takie, z którego będziemy odczuwać natychmiastową przyjemność. Chyba żadnej kobiecie nie trzeba udowadniać, że nic tak nie koi bólu po zawiedzionej miłości, jak pudełko czekoladek. Dodatkowo, jedzenie jest jedną z częstszych form karania siebie, przybierającą postać anoreksji lub bulimii. Gdy człowiek zaczyna odmawiać sobie pożywienia, podświadomie odmawia sobie prawa do życia. Co więcej, przy pomocy jedzenia można też kontrolować innych, czego przykładem jest znane z dzieciństwa „nie wstaniesz od stołu, dopóki tego nie zjesz", gdy delikwent biedzi się nad wyjątkowo nielubianą potrawą. Z powyższych przykładów wynika, jak szerokim pojęciem jest jedzenie. Jednak bez zrozumienia jego istoty nie sposób rozmawiać o zdrowym odżywianiu. Jeśli naprawdę jesteśmy zainteresowani poprawą swojego zdrowia poprzez odpowiedni sposób odżywiania, musimy być przygotowani, że zmiana jedzenia wpłynie na bardzo wiele sfer naszego życia. Skąd znaleźć w sobie dostatecznie dużo motywacji, by przeciwstawić się latom narosłych nawyków żywieniowych? Jeśli trudno zrobić to tylko dla siebie, zdecydujmy się na ten krok, kierując się dobrem najbliższych: mając na uwadze zdrowie dzieci, starzejących się rodziców (choć ci mogą bardzo protestować), współmałżonków. Szczególnie dzieci są wrażliwe na dobry przykład w dziedzinie odżywiania, bowiem zapewnianie malusińskim możliwie różnorodnego menu oraz uwzględnianie ich upodobań kulinarnych będzie najlepszym posagiem, jaki możemy dzieciom zapewnić. A że czasem smaki dziecka nie będą szły w parze z naszymi? Cóż, ja sama, niejedząca mięsa z powodu niechęci do smaku tegoż, przygotowuję regularnie kotleciki, pieczenie czy inne sznycle dla własnego dziecka, które urodziło się zdeklarowanym mięsożercą. Jeśli moje dziecko domaga się białka zwierzęcego i jada je z ogromnym apetytem, dlaczego miałabym na siłę robić z niego wegeterianina? Wierzę w mądrość organizmu mojego syna, który najwidoczniej potrzebuje innego zestawu składników odżywczych niż ja. Jednocześnie z własnego doświadczenia wiem, że moje podejście nie jest typowe; dużo częściej spotkać można dziecko-nie-jadka i przerażonych rodziców, którzy zrobią wszystko, by w dobrej wierze wmusić weń to, co sami uznają za odpowiednie do jedzenia. Pamiętam do dziś, jako eksniejadek, groźby i prośby rodziców, roztaczane przez nich wizje karmienia kroplówkami i pobytów w szpitalu z przyczyn anemii. A wszystko z powodu mojej awersji do mięsa i ogólnie - ciężkostrawnego, tłustego jedzenia. Jeśli zrozumiemy, że dziecko się nie zagłodzi na śmierć i intuicyjnie czuje, jakie potrawy mu nie służą, zaoszczędzimy sobie -i oczywiście pociechom - nerwów i późniejszych przykrych skojarzeń z jedzeniem. Wszystko oczywiście w granicach rozsądku, bowiem nawet najbardziej liberalny rodzic nie może zgodzić się, by pociecha odmawiała jedzenia zdrowo skomponowanego posiłku, a w ramach zapychania żołądka sięgała po słodycze i chipsy. Co więcej, zachęcanie dziecka do wsłuchiwania się w sygnały płynące z organizmu może później uchronić je przed wieloma szkodliwymi pokarmami, jakie w swoim życiu napotka. Jedzenie jako takie bardzo rzadko jest trucizną. Jeśli będziemy unikać określonych produktów, znanych jako szkodliwe, pozostałym pożywieniem możemy cieszyć się do woli. W umiarkowanych ilościach, oczywiście. Metoda złotego środka jest wyjątkowo prawdziwa w przypadku jedzenia. Należy jadać różnorodnie, nie bać się kulinarnych eksperymentów, a gdy tylko zauważymy, że po zjedzeniu czegoś organizm sobie nie radzi, nie próbujmy tej rzeczy następnym razem. Zaufajmy mądrości własnego organizmu, starając się go nie przekonywać na siłę, że ferarri może jeździć na paliwie czołgowym.