Więcej informacji
Prof. Christiaan Barnard był pierwszym w świecie kardiochirurgiem, który dokonał transplantacji ludzkiego serca—w 1967 roku. W tej książce opisuje styl życia, utrzymujący serce w dobrej kondycji. Z wyjątkową szczerością podaje też wiele szczegółów ze swojego życia zawodowego i prywatnego.Jeśli chcesz mieć zdrowe serce, to:■ Nie dręcz się dietami■ Pij umiarkowanie czerwone wino Nie stresuj się swoim cholesterolem■ Panuj nad nowoczesną techniką■ Rzuć palenie, takie bierne I Pokochaj muzykę■ Wybierz odpowiednią dziedzinę sportu I Okazuj uczucia■ Śmiej się do lustra■ Uwierz w cośW książce znajdziesz dużo więcej zaleceń dotyczących profilaktyki kardiologicznej — ponadto korzystny dla serca program żywieniowy prof. Barnarda z recepturami wiedeńskiego mistrza kuchni Reinharda Gerera. Spis treściSłowo wstępne............................................ 7Rozdział pierwszyODŻYWIANIE............................................. 151. Zapomnij o dietach................................... 152. Prawidłowe spożywanie tłuszczu.......................... 223. Pij czerwone wino....................................... 284. Żyj smacznie........................................... 335. Jedz witaminy........................................ 376. Jedz z przyjemnością.................................. 567. Ucz się po grecku..................................... 608. Spożywaj minerały..................................... 649. Bez stresu cholesterolowego.............................. 6910. Żyj biologicznie.......................................... 74Program żywieniowy prof. dra Ch. BarnardaReceptury mistrza kuchni R. Gerera.................... 38Rozdział drugiSTRES.................................................... 8111. Stresuj się!........................................... 8112. Zapanuj nad nowoczesną techniką......................... 8813. Zażywaj viagrę.......................................... 9414. Pokochaj Brahmsa...................................... 9915. Spij w biurze........................................... 10216. Wypuść się!........................................... 10417. Miej piękne sny....................................... 10918. Wyszczerz zęby......................................... 11319. Zrób małą przerwę.................................... 11720. Bez palenia też można żyć............................... 119Rozdział trzeciŚRODOWISKO.............................................. 12921. Unikaj hałasu........................................ 12922. Unikaj biernego palenia.................................. 13523. Odczuwaj głód pracy.................................. 14024. Pozostań zagadką...................................... 14625. Połóżmy kres terrorowi telefonu komórkowego............. 15026. Odejdź'.............................................. 15227. Ogrzej swe serce...................................... 15628. Dobrze śpij.......................................... 15729. Kochajcie zwierzęta................................... 16030. Chwytaj światło....................................... 162Rozdział czwartyRUCH................................................... 16431. Startuj!.............................................. 16432. Zwyciężaj............................................. 17033. Telefonuj na zdrowie..................................... 17334. Bądź wzorem........................................... 17735. Bądź krwiodawcą........................................ 17936. Uprawiaj seks........................................... 18137. Okaż ducha sportowego.................................. 18738. Układaj plany........................................... 19039. Wygospodaruj czas...................................... 19540. Żyj twórczo............................................ 197Rozdział piątyNASTAWIENIE............................................. 20141. Okazuj uczucia......................................... 20142. Śmiej się z całego serca.................................. 20643. Dopuszczaj smutek i żal.................................. 21344. Człowieku, nie irytuj się.................................. 21745. Nie kłam.............................................. 22046. Szukaj przyjaciół........................................ 22447. Musisz w coś wierzyć..................................... 22648. Zmień sposób myślenia.................................. 23049. Odżywiaj swój mózg.................................... 23350. Zaczynaj od dziś........................................ 236Posłowie...................................................239Literatura..................................................241Słowo wstępneSerce zawsze było w moich oczach organem wolnym od wszelkiej mistyki. Jest względnie prosto zbudowane, pełni tylko jedną jedyną funkcję i jest tak dobrze przebadane, jak bodaj żaden inny organ naszego ciała. Ajednak: żaden inny organ nie napawa nas takim szacunkiem, jak właśnie serce. Ani płuca. Ani nerki. Ani wątroba. Tymczasem te organy, w porównaniu z sercem, trzeba by uznać za skomplikowane. Do dzisiejszego dnia nie znamy nawet wszystkich funkcji takiej na przykład wątroby.Natomiast serce jest prymitywną pompą. Składa się w gruncie rzeczy z czterech tylko elementów - mięśnia, nerwów, tętnic i zastawek. W naszym organizmie to domniemane cudo pełnić ma tylko jedną funkcję - pompować krew.Przebywając w sali operacyjnej często o tym rozmyślałem. To rzadkie i dziwne uczucie, gdy odbiera się sercujego jedyne przeznaczenie. Zatrzymywaliśmy je. Przez godzinę lub dłużej serce dawcy na naszych oczach spoczywało w pełnym tego słowa znaczeniu na lodzie. I nie było w tym nic mistycznego. Serce utraciło całą swą magię.Nigdy nie zdołałem pojąć, dlaczego historyczne i literackie źródła tego narządu sięgają tak daleko w głąb ludzkiej historiografii. Pewnego razu zadałem sobie trud i przekartkowałem Biblię. Pismo Święte wymienia serce aż 300 razy. Natomiast wątroba wspomniana jest tylko jeden raz.Pomyślmy też o literaturze i muzyce. Jak wiele znamy cytatów, jak liczne są zwroty, w których znaczącą rolę odgrywa słowo „serce". Od literatury klasycznej po powieść brukową, od opery po współczesną muzykę pop - wszędzie obecne jest serce. A czy słyszeliście państwo kiedykolwiek kogoś śpiewającego: „Zgubiłem mą nerkę w Heidelbergu"?Szwajcarski internista dr Frank Nager w cudownej swej książce The Mythology ofthe Heart ukazał przekonywająco, jak ważne było serce w myślowej rzeczywistości wszystkich kultur. Było symbolem. Uważa-no, że serce jest ośrodkiem siły witalnej, siedliskiem rozumu, woli, dzielności, uczuć i namiętności. Miało być źródłem religijności i mądrości, glebą duszy. Erich Fried powiada, że „język symboli jest jedynym językiem, którego wszyscy powinni się nauczyć".Sumerowie w Babilonii 5000 lat temu wychwalali w swych poematach serce jako ośrodek wszelkich emocji. Ten trop myślowy powraca w kulturach starożytnych Greków, Chińczyków i Azteków. Kiedy Egipcjanie mumifikowali swoich zmarłych, usuwali wszystkie narządy wewnętrzne - poza sercem. Uważali, że wyobrażenie życia po śmierci byłoby niepojęte bez najważniejszego mechanizmu napędowego wszelkiego życia, czyli bez serca. Dla Egipcjan nie ten był „osobą bez serca", kto okazuje niewiele uczuć, lecz błazen, głupiec.W niektórych kulturach po śmierci wyjmowano serce z piersi i ważono je. I nie najcięższe serce uznawano za najlepsze, lecz najlżejsze. Może to jest powód, dla którego dzisiaj jeszcze mówimy o „lekkim sercu", z jakim chciałoby się żyć.Matisse, Munch, Murillo, Shakespeare, Hólderlin i Goethe - każdy z nich wielki twórca - często sytuowali serce w centrum swych najwybitniejszych prac. Mały czerwony punkcik w „Ikarze" Matisse'a, sięgnięcie prawą ręką do lewej strony piersi u Muncha na obrazie „Rozstanie" - u Murilla serce młodego mężczyzny, przebite strzałą, staje nawet w ogniu: niezliczone są przykłady znaczenia, jakie sercu przypisywały sztuki plastyczne.Szczerze mówiąc uważam, że jest w tym odrobina przesady.Aliści odrobinę dziwaczne wydałoby mi się również ślubowanie, złożone uwielbianej kobiecie: „Kocham cię z całych moich płuc". Albo: „Pragnę ciebie z całej mojej śledziony". Wszelako czynie oddajemy w ten sposób sercu zbyt wielu honorów?Oczywiście domyślam się, dlaczego tak się rzeczy mają. Nie mamy równie intymnego stosunku do żadnego innego narządu, do żadnej innej części naszego ciała. Sercejestjedynym narządem naszego organizmu, które bezpośrednio reaguje na stres i emocjonalne poruszenia. Kiedy się przestraszysz, kiedy się irytujesz, doznasz stresu bądź nawet zakochasz się, jako pierwsze zawsze odezwie się twoje serce. Uderza głośniej, szybciej. Wysyła sygnały. Kiedy ogarnia cię wzburzenie, nie wsłuchujesz się w wątrobę ani w nerki. Obserwujesz swoje serce. Zatem w tym, co dawne kultury mówiły o sercu, „coś jednak jest na rzeczy" -że mianowicie jest ono siedliskiem emocji w organizmie.Tworząc człowieka, Bóg - takja pojmuję Biblię - początkowo przypisał sercu niewielką rolę. To niespodzianka, lecz można sprawdzić w księdze Genesis, że najważniejszym aktem stworzenia było tchnienie oddechu. W tym kontekście warto zauważyć, że w wielu językach to samo lub podobne słowo oznacza i oddech, i duszę. Chciałbym, aby Arystoteles znał księgę Genesis, był bowiem przekonany, że nasieniem duszyjest serce.Ludzkość przez tysiąclecia nie zapomniała o mistycznej otoczce, spowijającej serce. Jest to okoliczność, którą wyzyskali liczni szarlatani.W związku z tym chciałbym państwu opowiedzieć niewielką historyjkę o człowieku, który był moim przyjacielem - i sławą światową. Z Peterem Sellersem, gwiazdorem Hollywoodu, łączyła mnie przez wiele lat bliska przyjaźń. Pewnego dnia zjawił się w Kapsztadzie ze swą ówczesną towarzyszką Lynn Frederick, by uczestniczyć w turnieju back-gammon. Spędziliśmy wtedy kilka przyjemnych godzin i uzgodniliśmy z żonami, że za kilka tygodni spotkamy się w Rzymie. Peter czarterował jacht u wrót wiecznego miasta, w Ostii, stamtąd we czworo wyruszyliśmy w morze. Podczas rejsu Peter zaszedł do mnie i podsunął mi wykres EKG. Poprosił o lekarską diagnozę, nie mówiąc, czyje jest to EKG. Już na pierwszy rzut oka było dla mnie jasne, że człowiek ów co rychlej powinien udać się do lekarza.Aktor przyznał się: „To jest moje EKG". W odpowiedzi zaproponowałem, że umówię go z najlepszym kardiologiem w Kapsztadzie i zadbam o łóżko w szpitalu. Sellers zapewnił, że się zjawi. Ponieważ z uwagi na kongres zmuszony byłem pozostać za granicą, w pierwszych dniach miała się nim zaopiekować moja żona Barbara. Czekała na lotnisku w Kapsztadzie długo, lecz bezskutecznie. Nazwisko Petera Sellersa znajdowało się wprawdzie na liście pasażerów, on jednak nie zjawił się - nie dając słowem znać o sobie. Sądzę dziś, że postąpił tak z gapiostwa.Jakieś trzy miesiące później byłem na cocktail-party u jordańskie-go króla Hussajna, mam wrażenie, że działo się to w pałacu Basman w Ammanie. I kogóż tam spotkałem, ku mojej radości i ku zachwytowi licznych gości? Petera Sellersa.Zdawał się bardzo pogodny i natychmiast, nie proszony, opowiedział co się zdarzyło. Tuż po mojej ofercie badań kardiologicznych w Kapsztadzie wynajął samolot i odleciał.Jednak nie w stronę południowej Afryki, a do Azji Południowo-Wschodniej, do Manili na Filipinach.Do owych sławnych-osławionych magicznych uzdrawiaczy.Tu zmuszonyjestem poczynić krótką, bardzo osobistą uwagę. Otóż z zasady należę do owych lekarzy, którzy uważają, że nic nie jest niemożliwe pomiędzy niebem a ziemią. Byłbym też ostatnim, który by z góry odmówił realności niewytłumaczalnym fenomenom. Zarazem jednakjestem pierwszym, który piętnuje bezwzględnych geszefciarzy. Tych, co wyzyskują ludzkie zatroskanie i lęki o zdrowie dla swych oszukańczych celów.W przypadku Petera Sellersa od początku wszystko było dla mnie jasne: cokolwiek chciałby uczynić później, wpierw szkolna medycyna winna była wykurować jego serce. Sądząc po elektrokardiogramie, pozostało mu już niewiele życia.Podczas owego cocktailu Peter Sellers, który przywiązywał duże znaczenie do spraw mistycznych, a szkolną medycynę cenił znaczniej mniej, wyznał mi:„Pogratuluj mi, Chris, jestem wyleczony, jestem całkowicie uzdrowiony. Niezbędnych było jedenaście zabiegów. Uzdrawiacze operowali mnie gołymi rękami. Krew się lała, ale na końcu wyzdrowiałem. Czuję się jak nowo narodzony".Skinąłem tylko głową, nie wiedząc w pierwszej chwili, co na to odpowiedzieć. Przede mną stał człowiek przepełniony entuzjazmem, gdyż uważał się za wyleczonego. Z drugiej strony słyszałem o szarlatanach z Filipin, którzy ogromnie zręcznie usuwają z organizmu chore tkanki. Rzekomo usuwają, w rzeczywistości bowiem podsuwają choremu pod nos gęsią wątrobę.Powiedziałem wówczas Peterowi Sellersowi: „Proszę cię - idź do kardiologa i każ się zbadać. I jeśli on dojdzie do tego samego przekonania, co ty, wówczas przysięgam ci, że wyznam publicznie, iż my, lekarze, właściwie wcale nie jesteśmy potrzebni do leczenia chorób".Nigdyjuż nie ujrzałem wielkiego aktora Petera Sellersa. Dwa miesiące później już nie żył. Przyczyna śmierci: zawał mięśnia sercowego.Uważam, że dzisiaj nikt już nie musi umierać w wyniku choroby serca. Serce jest narządem doskonale zbadanym. Znamy większość czynników ryzyka, mogących doprowadzić do zawału. Wiemy, jak winniśmy żyć i co nam szkodzi. Kto zdrowo się odżywia, zażywa ruchu i skierowuje swój stres na właściwe tory, nie musi obawiać się zawału serca. Ajednak choroby serca i układu krążenia są nadal we wszystkich uprzemysłowionych państwach pierwszą przyczyną zgonów. Ponad połowa śmiertelnych zejść jest wynikiem schorzeń serca. A liczby te nadal rosną.I to jest powód, dla którego piszę tę książkę. Przez dziesiątki lat czynny byłem jako chirurg. Zdołałem pomóc w licznych przypadkach, kiedy serce było już beznadziejnie uszkodzone. Ufam wszelako, że większość ludzi nie musi dochodzić aż do takiego stanu. Wady serca rzadko są wrodzone, „nabywamy" je z czasem, gdyż nie traktujemy naszego organizmu tak, jak on na to zasługuje. Dzisiaj wiadomo, że jedynie 20 procent przypadków wiąże się z wyższym, genetycznie uwarunkowanym ryzykiem. Wszystkie pozostałe poprzez styl życia formalnie zapraszają zawał do swego organizmu.American Heart Association zestawiła najważniejsze czynniki ryzyka w odniesieniu do choroby serca i układu krążenia. ♦Wiek Na pięciu ludzi, umierających w wyniku zawału, czterech przekroczyło 65 rok życia. Kobiety, u których zawał występuje w zaawansowanym wieku, umierają w jego wyniku dwukrotnie częściej aniżeli mężczyźni. ♦Płeć Mężczyźni żyją z wyższym ryzykiem zawału i atak serca występuje u nich we wcześniejszym wieku aniżeli u kobiet. ♦ Pochodzenie Niestety, klasyczna rodzina zawałowców jest faktem. Kto ma cierpiących na serce rodziców, żyje z wyższym ryzykiem wystąpienia zawału.♦ PalenieU palaczy zawal występuje dwukrotnie częściej niż u niepalących. Dzisiaj wiadomo również, że bierni palacze też żyją ze zwiększonym ryzykiem.♦ Wysokie ciśnieniePrzy wysokim ciśnieniu serce ciężej pracuje i wcześniej słabnie.♦ Wysoki poziom cholesteroluW osobnym rozdziale tej książki przedstawię stan najnowszych badań w tej materii.♦ Zbyt mało ruchuTo czynnik ryzyka, który zyskuje coraz większe znaczenie. 30 minut sportu trzy razy w tygodniu wystarczy.♦ NadwagaPrzeciąża serce, kto wlecze ze sobą nadmierne kilogramy. Nadwaga ma również negatywny wpływ na ciśnienie i zawartość tłuszczu we krwi.♦ CukrzycaPonad 80 procent cukrzyków umiera wskutek problemów z sercem. Kto cierpi na cukrzycę, winien otoczyć swój organizm szczególną troską.♦ StresSam z siebie stres rzadko prowadzi do zawału. Większą rolę odgrywają „okoliczności towarzyszące", takie jak palenie tytoniu, wadliwe odżywianie oraz brak ruchu. Jestem zdania, że pierwsza transplantacja serca nie była wielkim przełomem w medycynie, a już w żadnym wypadku wielkim naukowym odkryciem. Sądzę, że zbadanie struktur DNA było ważniejszym osiągnięciem medycznym.Możliwe, że zabrzmi to nieco kokieteryjnie, lecz istnieje kilka dowodów, że myślałem wtedy nie inaczej niż dziś. W ową noc, kiedy zaczęła się wielka operacja, nie wydałem żadnych szczególnych zarządzeń. Nie poinformowałem kierownictwa szpitala ani nie pomyślałem o tym, by stworzyć fotograficzny dokument medyczny z operacji stulecia. Pierwsza transplantacja serca była dla mnie niczym innym jak tylko oficjalnym wprowadzeniem nowej techniki chirurgicznej, którą wcześniej niezliczone razy ćwiczyliśmy. Zatem nic naprawdę nowego.Poważny to był błąd, którego wnet miałem pożałować. Albowiem kilka tygodni po sławnej nocy 3 grudnia 1967 roku pewna francuska firma zaproponowała mi 50 000 dolarów (!) za chirurgiczne rękawice, których używałem podczas transplantacji. Tymczasem ja, głupi, jeszcze tej samej nocy wyrzuciłem je po transplantacji do kubła z odpadkami.50 000 dolarów, cóż za suma! Aby tyle zarobić, musiałem wówczas jako lekarz w Kapsztadzie niemal dwa lata pracować. Choć niepotrzebna strata finansowa nieco mnie wtedy dotknęła, to jednak muszę tutaj stwierdzić: nigdy nie byłem lekarzem nastawiającym się na zdobycie fortuny. Pośród wielu tysięcy ludzi, którym pomogłem jako medyk, nie znajdzie się nikt, kto zapłacił mi choćby dolara honorarium. A dziś muszę opędzać swoje potrzeby z państwową emeryturą w wysokości około 700 dolarów.Nigdy nie byłem łasy na pieniądze. Zrezygnowałem nawet z bardzo dobrej okazji do zarobienia milionów. Było to w początku lat siedemdziesiątych, w Luizjanie, na lotnisku w Nowym Orleanie. Miałem postój podczas powrotnego lotu do Afryki Południowej, kiedy podszedł do mnie pewien pasażer i natychmiast przystąpił do rzeczy: „Proszę wybaczyć, panie profesorze, że tak nieuprzejmie zakłócam pański spokój, ale rozpoznałem pana i chciałbym przedłożyć pewną propozycję: proszę wpaść do mego biura w Nowym Jorku. Podpisze pan umowę i ustanowi mnie swym menedżerem. A ja zamienię pańskie osiągnięcia w złoto".Byłem nieco zdziwiony i uprzejmie, lecz stanowczo odmówiłem. Rzecz ta nie dałaby się pogodzić z mą godnością lekarza. A prócz tego: jakież to interesy pan ten mógłby ze mną robić? Jego nazwisko nic mi wtedy nie mówiło: był to Mark McCormick, jeden z najefektywniejszych menedżerów na naszej planecie - dziś mają z nim umowy wszystkie wielkie gwiazdy, zwłaszcza ze środowiska wielkiego sportu.Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że zostałem lekarzem z powołania. Urodziłem się 76 lat temu w małym południowoafrykańskim miasteczku Beaufort West jako jedno z czworga dzieci. Korzenie mychprzodków wiodły po stronie ojca do Kolonii, po stronie matki do Francji. Protoplaści mej matki byli hugonotami. Ojciec pracował jako misjonarz w Beaufort West, matka była organistką w kościele. Zawsze chciałem być lekarzem, co w naszych dość skromnych warunkach wcale nie było takie oczywiste.Studium medycyny ukończyłem wśród znacznego stresu. Obawiałem się, że mógłbym przepaść na egzaminie. Moja rodzina nie mogła sobie pozwolić na te drogie studia. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy mój starszy brat przepadł na ważnym egzaminie. To była tragedia dla całej rodziny. Całymi dniami zachowywano się tak, jakbyśmy utracili dobrego przyjaciela.Wbrew pozorom w rodzinie Barnardów nie istniały zbyt silne więzi. Ale zgadzaliśmy się ze sobą. I pomagaliśmy sobie wedle możności. Mój brat Johannes asystował mi podczas pierwszych transplantacji serca. Dziś jest emerytem i żyje w USA. Od czasu do czasu rozmawiamy przez telefon, ale widujemy się nie częściej niż raz do roku.Zawsze chciałem być lekarzem. I zawsze chciałem pomagać ludziom. Wiedziałem, jaki cel chcę osiągnąć, byłem ambitny. Nigdy nie uważałem, że jest to zła cecha. Aby studiować, dźwigałem wielkie trudy. Nie było mnie stać na samochód, toteż każdego dnia przebywałem siedem kilometrów do uniwersytetu pieszo.Jako student zaliczyłem wszystkie egzaminy z odznaczeniem. Jako już wyszkolony medyk otrzymałem stypendium na dalsze studia w USA. To wtedy zdecydowałem się na specjalizację w chirurgii, a moim zawodem miała stać się chirurgia serca. Udałem się do Minneapolis na tamtejszy uniwersytet, gdzie widziałem pierwsze próby transplantacji na zwierzętach z użyciem płucoserca. Jakże prymitywne było to wówczas, jak proste błędy myślowe wtedy popełniano!A dziś wydaje mi się, że zapobieganie zawałom to sprawa bardzo prosta. I o tej prostocie ma traktować niniejsza książka.